Rankiem nastąpił ciąg dalszy narciarskich doświadczeń… Idze nam coraz lepiej, chociaż te dwie deski na nogach nie chcą skręcać a pizza nie zawsze wychodzi.

Po obiedzie wybraliśmy się na kulig, który był niezłą frajdą, szczególnie przejażdżka skuterem śnieżnym oraz szybka jazda saniami. Natomiast hitem okazał się slalom w rękawie foliowym, który był wieloosobowym stanowiskiem ślizgowym. Na zakończenie kiełbaski pieczone nad ogniskiem, oraz chlebek z keczupem smakowały wyśmienicie.

Z zimnym pozdrowieniami dla rodziców…hehe…znowu pada śnieg…